Dwa lata później...
Minęły dwa lata. Nadal jestem w Londynie. Wszystko wróciło do normy. Jestem spokojniejsza. W pewnym stopniu czuję ulgę, ale za każdym razem, jakaś namiastka próbuje się wedrzeć do środka i przypomnieć o sobie. Postanowiłam raz na zawsze skończyć z poprzednim życiem. Zero gangsterów, czarnych interesów czy tajemniczych morderstw. Mając 21 lat, powinnam przeżywać najbarwniejsze chwile w swoim życiu. Teraz właśnie tak będzie.
- Przestań! - pisnęłam śmiejąc się. Mój cieniutki głosik nie mógł wiele zdziałać.
- Jesteś taka piękna. - szepnął oblizując usta. - I moja. - dodał dokładnie lustrując moje nagie ciało, przez co momentalnie się skrępowałam i przykryłam jedwabną pościelą.
- Ally. - przewrócił oczami. - Nie pierwszy raz widzę Cię nago, a Ty dalej się krępujesz. - pokręcił głową. - Trzeba to zmienić. - mruknął niskim tonem, powodując ciarki na skórze.
Chłopak zsunął ze mnie pościel i dłonią delikatnie badał każdy centymetr mej nagości.
- Dylan, to łaskocze. - szepnęłam próbując nie zepsuć tej romantycznej chwili.
Brunet uniósł głowę spoglądając, drugą ręką chwycił moje włosy i ostrożnie pociągnął w swoją stronę. Zbliżył twarz i złączył nasze wargi w idealnym pocałunku.
- Muszę iść. - westchnął odsuwając się. Kucnął po swoje ciuchy i powoli zaczął się ubierać.
- Rany, potrafisz wszystko zepsuć. - wydęłam usta siadając otulona kołdrą.
- A co, masz ochotę na więcej? - na twarzy ukazał się ten sam sprośny uśmiech jak co wieczór.
- O nie, poranny seks to i tak za wiele. - parsknęłam poprawiając włosy. - Ale nie ukrywam, że byłabym zadowolona, gdybyś dziś u mnie został na noc. - przygryzłam wargę.
- Tak jak poprzedniej nocy? I kolejnej? I kolejnej? - zapytał, a na jego twarzy pojawił się uśmiech od ucha do ucha. - Mam dziś parę spraw do załatwienia, będziemy w kontakcie. - puścił oczko żegnając czule moje wargi. - Pa, mała.
Dylan jest dobrym człowiekiem. Może odrobinę zbyt zboczonym, ale wybaczam mu to. Zamieszkałam w innej części miasta, z dala od rodzinnego dramatu. Planowałam rozpocząć wszystko od początku. Dopóki nie spotkałam Dylana, a wraz z nim Amber. Zerwała ze mną kontakt. Uważa, że moja osoba nie jest wystarczająco dobra dla Dylana. On jako jedyny wykazał zrozumienie. Potrzebowałam kogoś, aby nie oszaleć. Był przy mnie od początku i jest do teraz. A to, co nas teraz łączy wynikło niespodziewanie i z wielkim pożądaniem.
Traktowałam go jak przyjaciela. Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś będę w stanie darzyć kogoś uczuciem tak silnym, jak Justina. Może to brzmieć egoistycznie. Próbuję wypełnić pustkę, po nieudanym związku. Staram się. Naprawdę staram się zapomnieć. Od dwóch lat nie wypowiedziałam tego imienia na głos. Obawiam się, że nie przejdzie mi przez gardło.
Mam tak wiele pytań. Czy on żyje? Czy zmienił tryb życia? Nie mogę tyle myśleć, inaczej oszaleję.
Niechętnie zwlekłam się z łóżka i jak co dzień pomaszerowałam do łazienki.
Świerza kąpiel była najlepszym rozwiązaniem przed pracą.
Ponad pół roku temu trafiłam do ciekawej agencji modelek. Od tamtej pory pozuję do zdjęć i w sumie całkiem nieźle na tym wychodzę. Dzisiaj prawdopodobnie przyjedzie znany fotograf, który poszukuje "czegoś nowego, czegoś inspirującego". Mój szef pokłada we mnie nadzieję, a ja traktuję to jako pewien rodzaj rozrywki.
Po zaczerpniętej kąpieli wróciłam do pokoju, gdzie zmieniłam odzież. Stwierdziłam, że skórzana kurtka będzie idealnie współgrać z ciemnymi botkami. Pogoda w Londynie nie należy do najprzyjemniejszych. Rzadko kiedy świeci słońce, może dlatego to miasto buduje taką ponurą atmosferę.
Gotowa opuściłam mieszkanie, wsiadłam do samochodu i ruszyłam w kierunku agencji, do której szybko trafiłam.
- Cześć Joshua. - uśmiechnęłam się witając z mężczyzną.
- O, przed czasem. - zaśmiał się poprawiając włosy.
Joshua jest miłym facetem, zawsze nienaganny i schludny wygląd. Gdyby się tak bliżej przyjrzeć, można stwierdzić, że jest przystojny. Jego partner również. Tak, Joshua jest gejem, ale nie przeszkadza mi to. Jest dobrym znajomym, pomógł mi zapoznać się z tym miejscem.
- Przebierz się, zaraz fotograf przyjedzie. - ponaglił klaszcząc w dłonie.
Ha, jest taki uroczy, kiedy się stresuje. Jego twarz wtedy przybiera odcienie bladego różu, a dłońmi poprawia każdy aspekt swego wyglądu, poczynając od głowy.
Jestem w tym dobra, nadaję się na detektywa. Może minęłam się z powołaniem?
Nie chcąc bardziej mu się narazić, grzecznie pomaszerowałam do szatni, w której szykowała się reszta dziewcząt.
- Cześć. - rzuciłam siadając przy swojej toaletce.
- Ally, masz może eyeliner? - koło mnie znalazła się, podobnie jak Joshua, zestresowana Juliette.
Śmiejąc się wręczyłam jej niezbędny element do uzupełnienia makijażu.
W pomieszczeniu wszystkie dziewczęta debatowały na temat fotografa, który miał się zjawić. Każda snuła nadzieje, że podczas sesji urzeknie go swoim urokiem i dostanie nowe zlecenia.
W sumie to było nawet zabawne słuchać ich bujnych wyobraźni.
Dzisiejsza sesja miała być typowo elegancka. Miałyśmy za zadanie same się przygotować. Wcisnęłam się w opiętą sukienkę, idealnie podkreślającą walory kobiecego ciała. Włosy rozpuściłam i zrobiłam delikatne fale, a na twarz rzuciłam lekki makijaż.
- Czego wy się tak obawiacie? Przecież to tylko zdjęcia. - przewróciłam oczami dokonując ostatnich poprawek w swoim wyglądzie.
- Łatwo Ci mówić. Ty przynajmniej nie musisz się martwić czy dostaniesz kontrakt. Nawet nie wezmą Cię pod uwagę. - zatrzepotała rzęsami śmiejąc się.
- Tak, masz rację. Tylko na moich zdjęciach nie będzie doklejanych rzęs i doczepianych włosów, ale jeśli wolisz podbijać świat tandety, droga wolna. - westchnęłam uśmiechając szeroko.
Wredna suka. Odkąd tu trafiłam, Rebekah widzi we mnie wroga. Nie pozwolę sobą pomiatać. Założę się, że gdyby wiedziała o mojej przeszłości, omijałaby mnie szerokim łukiem, w zasadzie jak reszta społeczeństwa.
- Dalej dziewczyny, idziemy! - krzyknął Joshua.
Wszystkie jak na rozkaz opuściłyśmy pomieszczenie. Rozmowy dziewczyn nie miały końca. Jedne zastanawiały się czy będzie przystojny, drugich tematem dyskusji był kolor jego skóry, zaś reszta łącznie ze mną, słuchała tych niedorzecznych wymysłów.
Czekałyśmy zniecierpliwione, w sumie ja również zaczęłam się niecierpliwić i zastanawiać.
Niespełna kilkanaście sekund później, do sali weszła... kobieta?
Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem widząc miny reszty ekipy. Były zdruzgotane, nie dowierzały, że to osoba płci żeńskiej. 1:0 dla Pani fotograf.
- Witajcie dziewczęta. - podeszła do nas uśmiechając się. Wyglądała na miłą kobietę. - Jestem Susan i dziś będę waszym fotografem. - wyjaśniła. - Oczekuję od was profesjonalizmu, staranności i pełnego zaangażowania. - powiedziała stanowczo i gorzko.
Może jednak ten miły uśmiech i początkowa nadzwyczajna uprzejmość to tylko pozory?
- Tematem przewodnim będzie "szykownie, z gracją i odrobiną seksapilu". - położyła dłonie na biodra. - Jak widzicie, temat prosty, więc liczę na same pozytywne efekty. - dodała podchodząc w kierunku Joshua.
- Rebekah, gdzie ten Pan fotograf, o którym tak długo rozmawiałaś? - skrzyżowałam ręce na piersiach. - To chyba jedyna osoba, której nie możesz wskoczyć do łóżka i załatwić sobie zlecenia. - parsknęłam śmiechem widząc jej naburmuszoną minę.
- Pilnuj swoich spraw Scofield. Nie wiesz kiedy może Ci się to przydać, chyba, że ktoś w niespodziewanych okolicznościach zniknie. Myślę, że wiesz coś o tym. - odgarnęła włosy i z uniesioną głową odeszła.
Co to miało być? Do czego ona nawiązuje? Nie może o niczym wiedzieć, to było parę lat temu. Popadam w obłęd.
Justin
- Dobry wieczór szefie. - skinął głową Derek, na co zareagowałem w identyczny sposób.
- Witaj Lolly. - oblizałem usta widząc półnagą blondynkę.
- Hej Justin, dzisiaj też się widzimy? - podeszła składając delikatnego całusa na policzku, jedną ręką badając moje krocze.
- Nie dziś złotko. Mam kilka spraw na głowie. - westchnąłem odsuwając się od dziewczyny ze smutnym wyrazem twarzy.
Omijając dziewczynę zmierzyłem do biura, w którym się zamknąłem. Bezwładnie opadłem na kanapę, wyjmując z kieszeni paczkę papierosów, odpaliłem jednego zaciągając się dymem.
- Justin, ile razy mam Ci mówić, że tu się nie pali? - syknął bez entuzjazmu w głosie Marshall, na co przewróciłem oczami.
- To mój klub i mogę tu robić co zechcę. - machnąłem ręką w kierunku mężczyzny, który powoli zaczynał mnie irytować.
- W zasadzie to klub Twojego wuja, którego się wyrzekłeś i teraz grzejesz jego forsę. - spojrzał piorunującym wzrokiem.
- Jeśli chcesz, Ciebie również mogę się wyrzec. Co więcej, mogę nawet pozbyć. - warknąłem wyrzucając resztę papierosa.
Mężczyzna chwilę stał osłupiały, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł z pomieszczenia.
Zmieniłem się. Od dwóch lat moje życie nabrało tempa o 180'.
W dalszym ciągu mieszkam w Las Vegas. Sprawy się pozmieniały. Kiedy mój wuj został zabity, przejąłem jego interes. Klub dalej funkcjonuje, jednak na innych warunkach.
Dziewczęta do towarzystwa są tu z własnej woli, nie są niewolnicami, płacę im. Pilnuję aby nikt nie chciał zrobić z nimi czegoś wbrew ich woli.
Jedną ze stałych pracownic jest Lolly. Trafiła tu na samym początku. Zna moją sytuację i próbuje mi to wynagradzać. Jako jedyna, jest wyłącznie do moich usług. Nie pozwalam jej się spoufalać z klientami.
Od kiedy nie ma Ally, jest inaczej. Pustka wyżera mnie od środka. Staram się to wypełniać alkoholem i towarzystwem Lolly, bez skutku. Odegrała ważną rolę w moim życiu i tak po prostu odeszła po pretekstem rozpoczęcia wszystkiego od nowa. Mam do niej żal.
Przez 3 miesiące starałem się ją znaleźć. Przeszukałem całe Las Vegas, aż zmierzyłem do Londynu, gdzie rzekomo miała wrócić. Ślad się urwał, albo to ona je tak starannie zacierała.
Wczoraj otrzymałem dziwny list, którego treść zszokowała mnie jeszcze bardziej.
"Witaj Justin. Piszę do Ciebie, bo czuję się winna temu, co stało kilka lat wstecz. Już dawno chciałam Ci wyjaśnić ten cały chaos, ale brakowało mi odwagi. Teraz wszystko zniknęło, wiem o tym doskonale. Bezpowrotnie. Mam jednak nadzieję, że chociaż dobre wspomnienia pozostały po tym, co się wydarzyło. Wiem, że ten list nie odbuduje tego, co Cię najmocniej skrzywdziło, ale uwierz, że mi również nie było łatwo i w dalszym ciągu walczę z demonami. Proszę Cię o spotkanie. Tylko jedno. Pozwól mi wyjaśnić te wszystkie okropne rzeczy, zależy mi na przebaczeniu lub chociaż zrozumieniu. Jeśli się namyślisz i zdecydujesz przyjść, będę czekać w Rolling Street Cafe, w piątek o 14.
P.S. Miała mieć na imię Natasha."
Kilkakrotnie czytałem treść listu nie wierząc własnym zmysłom. Początkowo myślałem, że list jest od Ally, jednak nigdy nie wpadłbym na myśl, że może być od kogoś innego... Kogoś, kogo miałem ochotę zabić, kogoś kto odebrał mi coś, nim miałem okazję to ujrzeć.
Mam wątpliwości co do autentyczności tego listu. W głowie błąkało się tysiące myśli i pytań. Po co roztrząsać przeszłość?
Wyszedłem z biura kierując się w stronę baru.
- 3 kolejki. - rzuciłem oschle do barmana.
- Ciężka noc szefie? - spojrzał szykując kieliszki.
- Nie pytaj tylko dawaj. - warknąłem tracąc kontrolę.
Po chwili trunek stał przede mną, a ja bez chwili zawahania wypiłem kolejno wszystkie trzy ich zawartości.
Dając gestem dłoni znak, barman podszedł i napełnił puste kieliszki do pełna, stawiając przy tym butelkę alkoholu na ladzie.
- Po co męczyć się kieliszkami. - wzruszył ramionami odchodząc.
Miał rację. Zabrałem butelkę i wróciłem do biura upijając samotnie smutki i żale. Nim się zorientowałem, cały alkohol zniknął, a ja czułem się pijany.
- Ally, gdybyś tu teraz była. - łkałem do siebie czując się jak zbity pies.
Mamrotałem dosyć długo i bez sensu, ale to nie miało dla mnie znaczenia. Byłem samotny, czułem to, a samotność jest najgorszą karą. Wszystko zaczęło do mnie docierać ze zdwojoną siłą. Każde wspomnienie o Ally powracało. Mimo, że starałem się o niej zapomnieć, nienawidzić jej... po prostu nie potrafiłem. Nie potrafiłem wyrzucić jej obrazu z głowy.
Wiedziałem jedno, gdyby tu była i wiedziałaby o tym liście, bez wahania kazałaby mi pójść. Przede wszystkim po to, aby dowiedzieć się rzekomej prawdy.
Nazajutrz obudziłem się w swoim biurze na kanapie, ze zdumiewająco ostrym bólem głowy. Sięgnąłem do biurka, gdzie zawsze trzymałem jakieś środki znieczulające i zażyłem dwie pastylki.
Stwierdziłem, że w takim stanie nie dojadę bezpiecznie do mieszkania, więc zafundowałem sobie powrotny spacer.
Będąc na miejscu wziąłem prysznic i się przebrałem. Przechodząc przez kuchnie dostrzegłem swój terminarz, na którym była kartka z dzisiejszą datą.
- Cholera! - wycedziłem przez zaciśnięte zęby.
Miałem na dziś umówione spotkanie z potencjalną kobietą, zainteresowaną pracą w moim klubie.
Niechętnie zebrałem swoje dokumenty, które przeważnie biorę na tego typu spotkania i wyszedłem kierując się do garażu.
Doszedłem do wniosku, że pastylki w pewnym stopniu oczyściły mój organizm i doprowadziły go do normalnego stanu, więc bez żadnych zastrzeżeń wsiadłem do czarnego Mercedesa i wyjechałem na umówioną wizytę.
Kilka minut później wszedłem do środka ekskluzywnej restauracji i przy bocznym stoliku ujrzałem atrakcyjną kobietę uśmiechającą się w moim kierunku. Podejrzewam, że nie miała więcej jak 29 lat.
- Witam Panią. - podszedłem składając całusa na jej dłoni i usiadłem po przeciwnej stronie.
Kobieta nieśmiało się uśmiechnęła.
- Ależ jeśli chce Pani dla mnie pracować, trzeba przełamać tę nieśmiałość. - uśmiechnąłem się uwodzicielsko. - Jak się Pani nazywa? - dodałem szarmancko.
- Katrina. - powiedziała pewnym tonem głosu, co od razu mi się spodobało. - Justin. - skinąłem głową.
Byłem już przekonany, że nie odmówi pracy dla mnie. Teraz wystarczyło przedstawić warunki i zasady panujące w tym miejscu.
Wyjąłem z torby pewien egzemplarz i przekazałem go kobiecie, która ze zdziwioną miną zaczęła przeglądać poszczególne kartki.
- To jest umowa. - wyjaśniłem. - Zawarta między mną, a Tobą Katrino, jeśli zdecydujesz się dla mnie pracować.
Katrina uważnie czytała każde słowo.
- "Pracownica ma prawo odmówić klientowi towarzystwa z prywatnych względów"? - zacytowała spoglądając po chwili na mnie. - Możesz wyjaśnić? - rzekła zmieszana.
- Jeżeli klient z jakichś względów wywołuje u Ciebie wstręt, niechęć bądź wyjawia akt agresji lub przemocy, masz prawo mu odmówić, lecz nie możesz przywłaszczyć sobie jego należności. - wytłumaczyłem w dość zrozumiały sposób.
- A to "Jeśli pracownica przypadnie do gustu podwładnego, może się spotykać wyłącznie z nim bez udzielania usług osobom trzecim."?
- Myślę, że jest to doskonale zrozumiałe, ale zapewniam Cię, że z mojej strony takiej ewentualności nie będzie. - zmierzwiłem włosy lustrując kobietę.
Po niespełna godzinie, Katrin podpisała umowę i została wstępnie przyjęta.
- Zjaw się jutro w klubie po 20, wszystko Ci wyjaśnię. - uśmiechnąłem się i opuściłem restaurację.
Dochodziła 14, wiedziałem co o tej godzinie miało się wydarzyć. W dalszym ciągu nie jestem przekonany, co do tego spotkania. Niepewnie podjechałem w umówione miejsce. Wysiadłem z samochodu i wszedłem do środka rozglądając się.
- Justin? - usłyszałem za plecami cichy, łagodny głos, który wywołał dreszcze na mym ciele.
Odwracając się ujrzałem ją. Dziewczynę, którą niegdyś kochałem, z którą planowałem przyszłość będąc nastolatkiem. Dziewczynę, a teraz już raczej kobietę, która zabiła własne dziecko.
- Bonnie. - wymamrotałem.
za błędy przepraszam xoxo
co sądzicie o ich teraźniejszym życiu?
będą mieli szansę jeszcze się spotkać?
zależy mi na komentarzach do tego rozdziału misie
zapraszam do wypełnienia ankiety znajdującej się po lewej stronie bloga
CZYTASZ? = KOMENTUJESZ!