Obudziłam się z przeraźliwym krzykiem... Moje ciało było całe spięte. Koszmary dają się we znaki. To śmieszne jak wyobraźnia człowieka potrafi działać.
Przetarłam spocone czoło i wstałam z zamiarem wzięcia kąpieli.
Podeszłam do walizki i klękłam przy niej. Nawet się jeszcze nie rozpakowałam. W sumie chyba nie będzie takiej potrzeby... Zapewne za kilka dni się stąd ulotnie, jak zawsze. Nigdzie jeszcze nie byłam dłużej niż dwa tygodnie. Wyjęłam świeże ubrania z torby i poszłam do łazienki.
Rozebrałam się i stanęłam przed lustrem. W dalszym ciągu mam kilka siniaków od ostatniej wizyty u Markusa. Nie chciał mi pomóc, więc poniósł pewne straty. Jego wybór, jego błąd.
Weszłam pod prysznic i zaczęłam rozkoszować się ciepłym strumieniem wody, który ciągłym tempem spływał po mojej skórze dając jej rozluźnienie. Potrzebowałam tego.
Po skończonej kąpieli i ubrana, wróciłam do pokoju. Mam dziś ważne spotkanie, dzięki któremu możliwy będzie postęp w moim dochodzeniu.
Jednak przed wyjściem, jak co dzień, opisuję pokrótce każdy dzień z życia. Ma to dla mnie szczególne znaczenie. Można powiedzieć, że piszę pamiętnik, ale dla mnie to coś więcej.
Piątek 16 lipca 2015 Las Vegas
Jestem w Las Vegas. Z różnych źródeł wynika, że to miasto duchów. Dwa dni temu byłam u Markusa. Musiałam siłą wyciągnąć od niego informacje, które mają mnie zbliżyć do zabójcy. Był silny, co widać po moim ciele, jednak to nie ja straciłam swą męskość. Dzisiaj jestem umówiona z Rickiem. Mężczyzna średniego wzrostu, nosi spluwę, nie ukrywa się z nią, to świadczy, że ma swoich sojuszników. Ja również powinnam kogoś znaleźć. Koszmary wróciły, czuję się bezsilna, tracę wiarę, muszę się otrząsnąć.
Schowałam pamiętnik do torby i wszystko inne. To na wypadek, gdyby coś się źle potoczyło i trzeba było by wyjeżdżać. Szkoda, bo spodobało mi się to miejsce. Dziennik prowadzę od kiedy pamiętam. To mama pokazała mi, gdzie mogę się wyżalić i mieć pewność, że nikt się o tym nie dowie. Dużo jej zawdzięczam.
Wzięłam torebkę i opuściłam apartament. Jestem umówiona w niedalekiej restauracji, chętnie bym się przeszła jednak poczucie bezpieczeństwa jest silniejsze.
Złapałam taksówkę i chwilę potem byłam na miejscu. Kiedy weszłam do środka, mężczyzna siedział przy stoliku, więc zgrabnym ruchem i sztucznym uśmiechem na twarzy, który miałam opanowany do perfekcji, podeszłam do niego.
- Witaj Rick. - usiadłam naprzeciwko mężczyzny.
- No proszę, więc to Ty jesteś tą sławną Ally. - uśmiechnął się spoglądając na mnie. - W czym mogę Ci pomóc? - zapytał łagodnym tonem.
- Wiesz doskonale w jakiej sprawie tu jestem, nie przeciągajmy tego. - stwierdziłam.
- Stanowcza, podoba mi się to. - zaśmiał się wyjmując z torby kopertę i podając ją mi.
- Co to jest? - uniosłam brwi pytając.
- Wszystko czego potrzebujesz. - zmierzwił włosy.
- Skąd wiesz, po co przyszłam? - instynkt podpowiadał mi, że to może się źle skończyć.
- Słonko, nie tylko Ty mnie obserwowałaś. - przerwał. - Lubisz chodzić do tej kawiarni obok hotelu, w którym się zatrzymałaś i ciągle kupujesz cappuccino. - zaśmiał się.
Oblały mnie zimne poty, ale nie dam się zastraszyć. Dużo przeszłam, dużo wytrzymałam i nie pozwolę, żeby jakiś idiota to wszystko zepsuł.
- Widzisz, Markus już chyba przestał Cię lubić po Twoim ostatnim wybryku. - zrobił smutną minę.
- Nie przyszłam tu rozmawiać o tym kutasie. - mruknęłam.
- Chyba o jego braku, ale oczywiście rozumiem. - powiedział. - Nie jestem Twoim wrogiem, znam powód Twojej wizyty tutaj. W tej kopercie znajdziesz wszystko, aby dostać się do jednej z osób podejrzanych o współudział. Mam nadzieję, że pomogłem. - wyjaśnił.
- Skąd wniosek, że mogę Ci ufać? - zapytałam chowając kopertę.
- Bo nie masz nikogo komu mogłabyś zaufać. Kiedyś musi być ten pierwszy raz, kochanie. - pogładził mój policzek i wyszedł.
Co znajdę nowy trop, zawsze muszę coś spieprzyć. Powinnam od razu zabić Markusa. Niepotrzebnie mu darowałam, zapełniłby tylko listę moich ofiar.
Po powrocie do hotelu, upewniłam się, że nie jestem śledzona, choć nigdy nie mam całkowitej pewności, że tak nie jest. Zbyt wielu ludziom się naraziłam.
Usiadłam na łóżku i otworzyłam zawartość koperty. W środku były zdjęcia, raporty i życiorys mężczyzny. Brunet, zielone oczy, całkiem przystojny, ale nie wiążę pracy z życiem osobistym.
Przebrałam się i z powrotem wyszłam w kierunku ruin budynków, które odwiedziłam dwa dni temu. Musiałam po sobie posprzątać, a Markus tylko mi to utrudniał. Zbyt wiele gadał. Może trzeba było pozbawić go języka?
Nie mam własnego auta, więc po mieście muszę poruszać się taksówkami, co czasami bywa naprawdę męczące z racji, że tu w LV dziennie porusza się kilka milionów ludzi.
Kiedy dotarłam na miejsce spostrzegłam nieznany wóz i zapewne jego właściciela, więc ukryłam się w zaroślach.
Średni wzrost, ciemny blond, okulary przeciwsłoneczne, rozmawiał z Markusem. Nie wydawał się być szczęśliwy. Ciężko było mi cokolwiek usłyszeć, więc mogłam tylko przeczekać jego odwiedziny, aby móc w cztery oczy porozmawiać z Markusem.
Zaczynałam się niecierpliwić, kiedy nieznajomy wsiadł do auta i odjechał. Odczekałam jeszcze kilka minut, następnie ruszyłam pewnym krokiem w kierunku budynku, a raczej jego pozostałości.
- Cześć Markus. - rzuciłam na wejściu.
- Co do kur... - nie dokończył kiedy przyłożyłam mu broń do skroni.
- Nie ładnie tak kłapać jadaczką na prawo i lewo, wiesz? - szepnęłam tuż przy jego uchu.
Czułam jego strach, nie było mi go szkoda, ani żal. Zasługuje na śmierć.
- Ally, nie rób niczego czego potem możesz żałować, proszę. - łkał.
- Wiesz, co mnie zawsze śmieszyło? - przerwałam. - Każdy gangster udaje twardziela, ale kiedy ma spluwę przy skroni potrafi być pobłażliwy niczym szczeniak. - dodałam i pociągnęłam za spust.
O jednego nędznika mniej.
Rozejrzałam się dookoła i spostrzegłam fotografie na stole. Podeszłam początkowo z czystej ciekawości, ale to, co na nich było, a raczej kto... Nie wiedziałam, co powiedzieć. Podniosłam jedno zdjęcie, na którym była mama z tatą podczas ich wspólnej kolacji z okazji rocznicy ślubu. Doskonale pamiętam jak była ubrana mama, to był ten czas. Czyli jednak coś ich łączyło z ich śmiercią.
Ciało Markusa polałam pobliską benzyną i podpaliłam. Przyczyna zgonu nie zostanie rozpoznana w wyniku bardzo szerokich obrażeń jakich dozna podczas płonięcia. Jedyne, co będą mogli ustalić, to jego tożsamość, a kiedy dowiedzą się, że to gangster, od razu przestaną się w to bawić. Jak zawsze.
Kiedy wróciłam, dobiegał wieczór. Miałam ochotę się rozerwać, więc nie tracąc więcej czasu, poszłam do klubu z dobrymi manierami. Dobrze, że w Las Vegas jest chociaż kilka takich lokali.
Wchodząc do środka, oczy mężczyzn były skierowane na mnie, na co jedynie pokiwałam przecząco głową śmiejąc się. Usiadłam przy barze i zamówiłam martini, które po chwili otrzymałam.
- Co tu robi taki kwiatuszek jak Ty? - spojrzałam w kierunku szatyna, który do mnie mówił.
Oh, kolejny napalony.
- Kwiatki możesz wąchać, ale od dołu jeśli chcesz. - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Nie chcę problemów, spokojnie. - zaśmiał się.
- Więc ich nie szukaj... - warknęłam sącząc drinka.
- Justin jestem, a panienka? - zapytał wyciągając dłoń.
- Niech pozostanie panienka. - rzuciłam sucho i odeszłam do innego stolika.
Jaki nachalny typ. Fakt, jest przystojny, ale nie mam czasu na związki, ani tym bardziej romanse. To nie w moim stylu. Pewnie, gdyby się dowiedział dlaczego tu jestem, już bym go więcej nie zobaczyła.
Kilka godzin później moje powieki stawały się coraz cięższe, był to pierwszy znak, aby wracać. Jutro muszę rozpocząć poszukiwania owego faceta.
Wstając ze skórzanej kanapy, poczułam nadmiar alkoholu. Dawno się tak nie upiłam, ale potrafię to kontrolować i nawet po pijaku zachowuję się jak dojrzała kobieta. Wychodząc z lokalu, uderzyło mnie chłodne powietrze, które podwoiło siłę niestabilności. Przechyliłam się na bok i straciłam równowagę, przez co obcas buta się złamał.
- Kurwa. - wymamrotałam.
- Taka ładna, a tak brzydko się odzywa? Nie pomyślałbym. - zaśmiał się mężczyzna wychodząc zza rogu. - Może pomóc? - zaproponował.
- Poradzę sobie. - syknęłam.
- Panienka dalej taka ostra? - wydął wargi.
- To Ty? Śledzisz mnie czy co do cholery? - uniosłam brwi.
- Powiedzmy, że przewidziałem dzisiejszy wieczór panienki i teraz odstawię rolę bohatera. - parsknął śmiechem.
- Doprawdy? A to jak? - zmarszczyłam brwi drocząc się.
- Piękna kobieta, w takim lokalu i to sama, upija się martini równie sama, niszczy buty... I jak tu nie pomóc? - westchnął.
- Ale złamanego obcasa nie przewidziałeś. - stwierdziłam zdejmując oba buty. - Za pomoc dziękuję, poradzę sobie, jestem samowystarczalna. - wyjaśniłam.
- Ależ nalegam. - podszedł bliżej.
- Powiedziałam stanowczo, że nie potrzebuję pomocy. Proszę dać mi spokój. - syknęłam w jego kierunku.
- Ja Ciebie skądś znam. - spojrzał na mnie lustrując dokładnie.
Co? O czym on mówi? To możliwe? Nie mogę tu dłużej być.
- Pomyliłeś mnie z kimś. Dobranoc. - ominęłam szatyna i ruszyłam w kierunku mojego tymczasowego miejsca zamieszkania.
Ten typ wydawał się być dziwny. Istnieje miejsce, z którego może mnie pamiętać? Wszędzie zacierałam ślady, więc to niemożliwe. Teraz nie mam ochoty nad tym rozmyślać. Muszę się pozbyć alkoholu z mojego organizmu.
Będąc w apartamencie, od razu położyłam się do łóżka i nie wiadomo kiedy, zasnęłam.
Jest to nowe opowiadanie, myślę, że fabuła się spodoba.
liczę na pierwsze opinie.
miłego czytania:)
zapraszam do wypełnienia ankiety znajdującej się po lewej stronie bloga
CZYTASZ? = KOMENTUJESZ!
Podoba mi ! Zaciekawiło mnie. Rozdział świetny :) Czekam na następny. Weny <3
OdpowiedzUsuńi-hate-my-life-jbff.com
Zaczynam czytac, zapowiada sie ciekawie :) Nie wiedziałam ze jestes autorka CT, jaki ten świat mały :D mam nadzieje ze na tym blogu bedzie inne zakończenie. Czekam na 2 rozdział
OdpowiedzUsuńAsk-thatpower15
Świetnie sie zapowiada :) jak zwykle napisany na celująco :*
OdpowiedzUsuńasdfghjkl *,* czytałam twojego poprzedniego bloga/ Obydwa supi *.* Ten zapowiada się ciekawie. Masz talent <3 Pisz dalej <3
OdpowiedzUsuńuhuh szybko się Jus pojawił :D ciekawe skąd ją zna? ostra jest ta Ally :D lubię takie xD
OdpowiedzUsuńmasz talent :* czekam na next <3
Trafiłam tu zupełnie przypadkowo i nie żałuję! Świetnie piszesz! Ally taka ostra ;D dobra jest! A Justin tak się przymila, bo chce poruchać ;D ciekawe skąd ją zna.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny!
school-loser-and-love-jb.blogspot.com
Jeśli nadal chcesz, aby blog pojawił się na tym spisie ----> http://spis-ff-jb.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńProszę, żeby pojawił się link na blogu :)
Pokochałam to opowiadanie. Charakter bohaterki jest wprost niesamowity. Rozdział niesamowity, czekam na next i weny życzę.
OdpowiedzUsuńkocham <3 <3 :D czekam na next :D :D
OdpowiedzUsuńhttp://i-am-warrior.blogspot.com/
Ooo, całkiem interesująco się zaczeło :D
OdpowiedzUsuńNie lubię opowiadań o Justinie, ale kocham opowiadania ogółem, więc postanowiłam przeczytać. Bardzo ciekawa fabuła, naprawdę. Dobrze napisane, a teksty głównej bohaterki rozbawiły mnie do łez. Zapewne chłopak w lokalu, to Justin, zgadłam? Wydaję mi się, że zostane tutaj nieco dłużej, bo lubię te gangsterskie opowiadania. Tym bardziej, gdy główna bohaterka ma więcej krzepy niż cała drużyna baseballowa, haha. Pozdrawiam, Weronika z http://believe-in-the-spirit-ff.blogspot.com/ :):)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz chyba czytam opowiadanie w którym to dziewczyna jest czarnym charakterem, a nie Justin. Ciekawie się zaczyna. Będę czytać dalej ;-). http://glamlipstick.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że nie jestem fanką Bibera ( za stara już jestem XD) ale kurcze opowiadanie jest super ! Fajnie się czyta, pomysł też genialny czego chcieć więcej ? Hehe rozdziałów więcej czytam dalej :-)
OdpowiedzUsuńpodoba mi się rozdział
OdpowiedzUsuńMoja opinia się nie zmieniła, ale muszę przyznać, że nieźle ci idzie. Fabuła zapowiada się ciekawi i masz dobry styl.
OdpowiedzUsuńPozdro.
http://dziennikidestiny.blogspot.com
Świetnie się zapowiada. Lecę czytać dalej :))
OdpowiedzUsuńCiekawe co się stanie ..
Super :)) będę czytać na pewno :) zapraszam do siebie mint-bizzle.blogspot.com
OdpowiedzUsuńFajny
OdpowiedzUsuńZapowiada się na całkiem fajne opowiadanie, zabieram się za drugi rozdział :)
OdpowiedzUsuńJak narazie to super 😜
OdpowiedzUsuń