środa, 13 maja 2015

Rozdział 09.

Pamiętam jak będąc małą dziewczynką, każdego ranka wstawałam uśmiechnięta i gotowa stawiać czoła nowym  przeciwnościom. To było moje jedyne zmartwienie. Każde słowo otuchy od mamy sprawiało, że czułam się jakbym mogła przenieść góry. Dla mnie nie było rzeczy niemożliwych. 
A tymczasem...
- Dlaczego wcześniej mi o tym nie powiedziałeś? - krzyknęłam wstając z łóżka.
- Daj mi wytłumaczyć. - zrobił krok w moją stronę unosząc ręce w geście obronnym.
Fakt, że moi rodzice zostali zamordowani nie zrobił na mnie dużego wrażenia. Gorszą prawdą było to, kto dopuścił się tej zbrodni.
- Kpisz sobie chyba! - prychnęłam.
- Ja? - zaśmiał się gorzko. - Wszystko o swoim życiu Ci powiedziałem, dosłownie wszystko. Nawet najczarniejsze scenariusze licząc na to, że Ty również się otworzysz. - spojrzał z pogardą. - Doskonale wiedziałem, że nie byłaś ze mną szczera, a tymczasem jesteś w stanie zrobić mi wojnę o to, że Caroline mnie pocałowała?! - wrzasnął tracąc kontrolę.
O czym on mówi do cholery? To chyba jakieś żarty.
- Co Ty pieprzysz? - syknęłam.
- Nawet nie wiesz jak trudno było mi spoglądać w Twoje oczy i słuchać tych wszystkich bzdur, które wymyślałaś na temat swoich rodziców na poczekaniu. - pokręcił głową. - Co było tyle warte, że to zataiłaś? - zapytał uspokajając się.
To chyba koniec. Nie mam już podstaw, aby cokolwiek ukrywać. 
- Masz rację. Nie zginęli w wypadku. - pokręciłam głową. - Któregoś wieczoru wychodziłam do przyjaciółki i w drzwiach ujrzałam wysoką, męską posturę człowieka, który czymś mnie uderzył. Kiedy się ocknęłam, leżałam w salonie obok zakrwawionych ciał rodziców. - szlochałam. - Wiesz jakie to uczucie?! Świadomość tego, że Twoi najbliżsi odeszli, a Ty  nie masz nikogo i co gorsze, nie możesz nic zrobić, doprowadzała mnie do szaleństwa. - przetarłam twarz dłońmi. 
Szatyn uważnie obserwował moje zachowanie nie wypowiadając żadnego słowa. Nie chciał mi przerywać, uznał, że to dobry moment na to, abym wyrzuciła wszystkie żale i złości z siebie.
- Zatem skąd Ty o wszystkim wiedziałeś? - mruknęłam.
Chłopak wziął głęboki wdech i zaczął szczegółowo wszystko tłumaczyć.
- Mój wuj... On wiedział, że szukasz zabójcy, był przekonany, że prędzej czy później go znajdziesz. - powiedział. - Miałem  być jego informatorem. Uważnie Ci się przyglądałem, każdego dnia po kilka godzin. - wyjaśnił.
- Wiedziałeś o wszystkim. Dobrze rozumiałeś jak ważne było dla mnie odnalezienie zabójcy. - analizowałam fakty. - Mówiłeś, że pomożesz, spędzałeś ze mną swój czas kłamiąc prosto w oczy. - zaśmiałam się sztucznie. - Jesteś pieprzonym kłamcą. - rzuciłam oschle.
- To nie tak! - sprzeciwił się. - Gdybym był mu teraz posłuszny, już dawno byś u niego była i kto wie, czy jako nowy towar czy trup. - spojrzał na mnie.
- Ohh i może teraz powinnam Ci podziękować? - parsknęłam śmiechem.
- Nie oczekuję wybaczenia, a zrozumienia. - spuścił głowę.
- Powiedz mi, gdzie go znajdę. - wycedziłam przez zaciśnięte zęby. 
- Co? - zmarszczył brwi. - Ally, to nie jest zwykły gangster, nie poradzisz sobie. Zginiesz! - wyrzucił ręce w powietrze.
- To zginę z honorem, próbując pomścić jedyną rodzinę jaką miałam. - wzruszyłam ramionami.
- Nie mogę tego dla Ciebie zrobić. Nigdy więcej o to nie proś. - pogroził.
- Zejdź mi z oczu. - pokręciłam głową wskazując drzwi. 
Chłopak podszedł bliżej unosząc mój podbródek.
- Ale to, co do Ciebie czuję jest prawdziwe. - szepnął składając delikatny całus na policzku.
Nie mogę na niego spojrzeć, bo inaczej wybuchnę. Powiedział zbyt wiele. 
Po chwili szatyn opuścił pomieszczenie, a ja zostałam sama. Sama ze swoimi kłopoczącymi się myślami. Czułam, że się rozpadam. Tracę kontrolę. Ponownie zmieniam się w kruchą Ally, z którą tak długo walczyłam. 
Pozostanie tu nie ułatwi mi niczego. Tłumaczyłam sobie, że zacznę od początku, gdy wszystko ustatkuję. Plany uległy zmianie.

Justin

Mam nadzieję, że odpuści. Martwię się o nią, ale jak mam się troszczyć, skoro nie daje mi do siebie dotrzeć. To wszystko jest skomplikowane.
Wiem, że i ona coś czuje do mnie. Wyczułem to. Jej zachowanie podczas mojego dotyku, jej puls, bicie serca. To nie jest przypadek, prawda?
Nie. Nie mogę tego spieprzyć. 
Będąc w aucie, wahałem się czy nie wrócić do niej. Jest niesamowitą dziewczyną, z twardym charakterem, nie mogę od tak o niej zapomnieć.
Bez dłuższego zastanowienia wyszedłem z niego, kierując się z powrotem do hotelu, w którym była.
Podszedłem do drzwi, zapukałem i czekałem aż otworzy. Usłyszałem jedynie ciche "wejść".
W środku ujrzałem dziewczynę przy walizkach. Pakowała się.
- Co Ty robisz? - zapytałem marszcząc brwi.
- Justin? Myślałam, że to służba pięter. Czego chcesz? - westchnęła pakując się.
- Nie możesz wyjechać. - szepnąłem podchodząc.
- Mogę i to zrobię. - wzruszyła ramionami. - Nic mnie tu nie trzyma. - dodała.
Nie mogłem wytrzymać. Wybuchnąłem. 
Zwinnym ruchem podniosłem klęczącą dziewczynę i złączyłem nasze wargi w namiętnym pocałunku, który początkowo dziewczyna nie odwzajemniała. 
- Nie rób tego. Nie opieraj się. - mruknąłem między pocałunkami.
Po chwili dłonie Ally powędrowały na mój kark ściskając go delikatnie. Jedną dłoń wplotła we włosy ciągnąc za ich końce, na co nieznacznie jęknąłem.
Prawą dłonią badałem jej każdy skrawek ciała pod koszulką, drugą zaś ścisnąłem jej pośladek, że aż podskoczyła oplatając mnie nogami. Nasz pocałunek zdawał się nie mieć końca. 
Ostrożnie położyłem dziewczynę na łóżku będąc nad nią. Dłonią podwinąłem koszulkę sprawiając, że chwilę potem leżała na podłodze. Z ust przeniosłem się na szyję składając mokre pocałunki. 
Jedno miejsce szczególnie naznaczyłem tzw. malinką, dając do zrozumienia, że należy do mnie. 
Jej całe ciało się spięło, a na karku pojawiła się gęsia skórka. Dla mnie był to znak, że doprowadzam ją tym działaniem do szaleństwa. Chciałem, aby na długo zapamiętała to zdarzenie. 
Niespełna parę sekund później pozostała w samej bieliźnie, a ja bez koszulki. 
Jej ciało miało idealne proporcje. Idealnie wyrzeźbiona talia sprawiała, że miałem ochotę kochać się z nią nieustannie.
Nasze nierówne oddechy, pożądanie, czułem się spełniony. W końcu miałem to, co tak naprawdę chciałem. 
Rozpiąłem jej stanik, który bezwładnie opadł na podłoże, następnie zacząłem pieścić obie piersi sprawiając, że dziewczyna jęknęła.
Z kieszeni jeansów wyjąłem małą paczuszkę, którą zwinnie rozpakowałem.
Ally zwinnym ruchem rozpięła moje spodnie, które natychmiast zsunąłem. Dziewczyna leżała naga na łóżku i wpatrywała się we mnie. 
Stanąłem nad nią niepewnie. Nie byłem przekonany, czy była gotowa.
- Chcesz tego? - szepnąłem gładząc jej policzek.
Dziewczyna przytaknęła uważnie lustrując moją twarz.
Chwilę później nasze ciała się połączyły tworząc całkowitą jedność.  
Chciałem jej dać to, co najlepsze. To na, co zasługuje. Wszystko. 

Ally

Brązowooki opadł na łóżko ciężko dysząc. Czułam się spełniona. To uczucie... Nie do opisania. 
Przewróciłam się na bok spoglądając na jego nagą klatkę piersiową, która co chwilę się unosiła. Ostrożnie położyłam na niej dłoń i zaczęłam rysować linie wśród rzeźbień. 
Szatyn spojrzał na mnie uśmiechając się.
- Żałujesz? - spytał.
Jeszcze parę tygodni temu wahałabym się nad odpowiedzią, ale nie teraz. Byłam przekonana.
- Nie. - szepnęłam całując jego nagi tors.
- Chciałem Cię przeprosić. - zmierzwił włosy.
Spojrzałam na niego niepewnie czekając aż wydusi to, co leży mu na sercu.
- Za tą całą sytuację z Caroline. - spiął się.
Musiał mi o tym przypominać? Momentalnie się odsunęłam i wyprostowałam.
- To ona... - przerwał.
- Wiem, to ona Cię pocałowała. Wyjaśniałeś mi to już. Poza tym, wcześniej nic nas nie łączyło, nie miałam prawa decydować o tym, co robisz. Nie interesuje mnie to, co było. - uśmiechnęłam się łagodnie.
- Jeśli jest coś, co chcesz mi powiedzieć, dobrze wiesz, że możesz to zrobić w każdym momencie. - szepnął przygryzając płatek mego ucha.
Pierwszy raz od dłuższego czasu czułam się bezpieczna. 
Przytaknęłam dając do zrozumienia, że rozumiem. 
Justin przyciągnął mnie do siebie przytulając i zatapiając twarz w moich włosach.
- Nie wyjeżdżaj. - mruknął.
- To nie jest dobry moment na rozmowy tego typu. - westchnęłam.
Nagle do drzwi dotarło głośne pukanie. Zdziwiłam się, bo nikogo się nie spodziewałam.
Zmieszana wstałam i zaczęłam się szybko ubierać, szatyn postanowił zrobić to samo.
Pukanie nie cichło. Powoli stawało się irytujące. 
Kiedy oboje byliśmy gotowi, podeszłam do drzwi i otworzyłam je nie mając pojęcia kto za nimi stał.
- Witaj piękna. - uśmiechnął się dobrze znany mi mężczyzna.
Przyłożyłam dłoń do ust nie mogąc uwierzyć w to spotkanie. 
Jakim pierdolonym cudem?
Justin od razu wyjął pistolet kierując w mężczyznę, w Deana.  
- Zabiłem Cię przecież do kurwy nędzy. - wycedził przez zęby celując w niego.
- Widocznie mało skutecznie. Musisz popracować nad celowanie. Może kiedyś Cię podszkolę jak za dawnych czasów. - wzruszył ramionami. - Pozwolicie, że wejdę? - wskazał dłonią na pomieszczenie wchodząc powoli.
W dalszym ciągu nie wiedziałam, co on tu robi. Jak mnie znalazł? Po co przyszedł? Po mnie?
- Po co tu przylazłeś? - syknęłam.
- Jaka odważna buzia. - zaśmiał się. - Nie jestem tu po Ciebie, po żadne z was na razie. - dodał. 
Dean rozejrzał się po wnętrzu lustrując każdy jego szczegół.
- Widzę, że przerwałem wam zabawę. - wyszczerzył zęby na, co przewróciłam oczami.
- Dean, mów do cholery czego chcesz! - syknął Justin z bronią w ręku.
- Usiądź, porozmawiajmy o wspólnych latach jakie przeżyliśmy. - puścił oczko.
- O czym on mówi? - spojrzałam na Justina.
- O niczym, pieprzy od rzeczy. - mruknął.
- Czyli jeszcze jej nie powiedziałeś? - uniósł brwi. - Nie poinformowałeś swojej panny przed pójściem do łóżka, że Twój wuj jej szuka, że to on zabił jej rodziców? - przerwał. - Że kiedyś byłeś chłopcem od brudnej roboty i facetem bez duszy? - usiadł przy stoliku wpatrując się w nas.
- Nie licz na to, ona wszystko już wie. - rzucił oschle szatyn.
- A czy wie, że masz dzieciaka? - zapytał wstając.
Co?! Jakie dziecko? On żartuje?!
- O czym on mówi Justin?! - krzyknęłam. 
Milczał. Jego milczenie stawało się trwać wieczność.
- Justin, powiedz do cholery, o co chodzi! - wrzasnęłam.
Dean uśmiechając się opuścił pomieszczenie. Zostaliśmy sami.
- Nie mam dziecka. - przetarł twarz dłońmi.
- Więc o czym on mówi? - wyrzuciłam ręce w powietrze.
- Nie widzisz tego?! On chce nas poróżnić! Nie pozwól mu nad sobą zawładnąć! O to właśnie chodzi. - westchnął ciężko siadając na skraju łóżka.
- Nie. Bez powodu na pewno nie wymyśliłby takiej rzeczy. - pokręciłam głową.
- Chyba mu nie wierzysz, prawda? - spojrzał na mnie.
- Nie wiem, co mam myśleć! To jakiś chory sen! - rozpłakałam się.
Moje emocje wzięły nade mną górę. Pierwszy raz. Poddałam im się. 
Skoro Dean żyje i wie, gdzie mieszkam, może tu przyjść w każdym momencie. Nie tylko po to aby porozmawiać, ale również w innym celu.
Czy ja gdziekolwiek mogę być bezpieczna? 

za błędy przepraszam xoxo

Art Of Killing dostępne teraz również na wattpadzie!
Poszukuję osoby, która zrobi mi OKŁADKĘ NA WATTPADA. Jeśli kogoś znacie, napiszcie:)


Co myślicie o Deanie? Celowo powiedział o dziecku? 
Kłamał czy mówił prawdę?
Liczę na opinie, komentarze i wszelkie przemyślenia.


CZYTASZ = KOMENTUJESZ!




27 komentarzy:

  1. Cudooo <3 wydaje mi się że Denn mówi prawdę, obym się myliła. Weny życzę ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG <3 świetny :3 szybko dawaj next :3 :** weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. To nawet słodkie, że Justin ma dziecko, ale Ally się się to chyba nie podoba. Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudownyyyyyy!!!!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba kłamał ale pewnie wkręcą go ze.ma dzieciaka a on naiwny uwierzy i przez to ona go zostawi Bo będzie chciał mieć udział w życiu dziecka

    OdpowiedzUsuń
  6. Cholera, wydaje mi się, że to z dzieckiem to może być prawda... Albo miał dziecko, ale je stracił.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cholera! Jakie dziecko? Co to ma być? Rewelacyjny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pare dni sie znaja a juz sex? co to ma byc do cholery??
    ale I tak cudowne opowiadanie ;) Mysle, ze on klamal i lepiej by tak bylo..

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział!
    Oby Dean kłamał...
    Mam nadzieję, że nie zrobi nic Ally i Jusowi ..

    OdpowiedzUsuń
  10. Rewelacyjny! *. *
    Oby Dean kłamał. . Juz zaczynało być dobrze między nimi a tu bum i pojawia się Dean psujący wszystko :/ jestem ciekawa co będzie dalej. Nie mogę się doczekać nexta! < 33

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam nadzieje, że Dean kłamie, ale i tak wszystko co wymyślisz jest cudowne. Moim zdaniem rozdział genialny, jak zawsze. Czekam na next i weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  12. O jeny, ale sie akcja rozkreca....kocham i czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  13. Jakim cudem ten Dean przeżył? Świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  14. świetny!
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  15. Boski! Zapraszam do mnie
    the-shadow-of-your-heart-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny rozdział!
    Zapraszam do mnie :)
    http://you-are-my-property-honey.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Aww a już było tak słodko między Justinem a Ally. Dean musiał wszystko popsuć i jeszcze nawymyślać jakiś kłamstw. A tak w ogóle to ja udało mu się uniknąć śmierci ?
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam, Cynical Caroline.
    save-me-ff.blogspot.com - zapraszam na 13 rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Woooooow ♥ Wydaje mi się, że Justin to dziecko MIAŁ, ale stracił je przez Deana :o Ale dlaczego ten debil żyje?????????? W każdym racie cudo ♥♥♥
    Ni♥

    OdpowiedzUsuń
  19. Jak zawsze genialny! Nie mogę się doczekać kolejnego zwrotu akcji! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  20. Zapraszam na 14 rozdział.
    save-me-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  21. Mega rozdział nie mogę doczekać się kolejnego :) Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  22. Zapraszam na 15 rozdział.
    save-me-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  23. Bardzo ciekawy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  24. O Jezusie nie wiem co mam myśleć równie dobrze może mieć jak i nie mieć dziecka ale i tak rozdział 💜 cudowny

    OdpowiedzUsuń